niedziela, 18 stycznia 2015

Moje nowe dziecko



Od prawie roku moją nową pasją jest blogowanie. Jak ze wszystkim początki bywały trudne. Jednak od pewnego czasu pisanie nowych postów sprawia mi na prawdę wielką frajdę. Nie mówiąc już o tym jak świetnie się bawimy z Filipkiem podczas naszych sesji. Ostatnio podjęłam decyzję o stworzeniu nowej strony dzięki której dalej będę mogła się rozwijać. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam serdecznie :) http://swiat-mimi.pl

piątek, 16 stycznia 2015

Krwawa masakra

W tym miesiącu przypada kolejne szczepienie Filipka. Wczoraj wybraliśmy się na wizytę do lekarza, który miał podjąć decyzję czy szczepimy małego teraz czy za jakiś czas. Nie nastawiałam się zbytnio na pozytywne rozstrzygnięcie, ponieważ moje maleństwo ma katarek i myślałam, że będzie to przeciwwskazaniem. Okazało się jednak, że katarek nie jest problem, ale lekarz zamiast szczepienia zalecił nam jak najszybciej zrobić morfologię i badanie na poziom witaminy D3. 

Posłusznie udaliśmy się na pobranie krwi i cała nasza trójka przeżyła horror. Tata Filipka trzymał go na kolanach, ja za to zostałam poproszona o przytrzymanie rączki dziecka. Gdy nasz skarb poczuł pierwsze ukłucie zaczął wyrywać się i szamotać z bólu. Nie mogłam na to patrzeć. Serce mnie bolało, ale nic nie mogłam zrobić. Powtarzałam sobie w myślach "zachowaj spokój, tylko w ten sposób możesz chociaż trochę pomóc".  Z rączki jednak nie poleciała ani jedna kropla. Pielęgniarka zabrała się więc za nóżkę. Ja już cała zielona na twarzy, spoglądam na Piotrka i widzę, że on wcale nie odbiega ode mnie kolorytem. Wszyscy w trójkę cierpieliśmy, kiedy to pielęgniarka przez 10 minut próbowała pobrać krew. Metoda jaką się posługiwała jest średniowieczna. Wbiła mu ogromną igłę w nogę, czekała, aż poleci krew i łapała ją do probówki. Filipek się bardzo wiercił, więc połowa tej krwi skapywała na ziemię i na nas. Była dosłownie wszędzie. 

Byłam w szoku... Jak można zrobić coś takiego, jeśli już w większości placówek jest standardem pobieranie krwi z palca takim słodkim maluszkom. Jestem zła na siebie, że w ogóle doprowadziłam do czegoś takiego. Moje dziecko jest całe pokłute, a na spodzie stópki ma krwiaka od mocnego uchwytu pielęgniarki. Przez resztę dnia wymiotował kilka razy co tylko pokazuje jak ta wizyta była dla niego silnie stresująca. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji, żebyśmy musieli kolejny raz przechodzić przez to piekło. 





czwartek, 15 stycznia 2015

Testujemy słoiczki HiPP

Jakiś czas temu dostaliśmy z Filipkiem słoiczki z obiadkami i deserkami firmy HiPP do przetestowania. Od razu przystąpiliśmy do degustacji tychże dań. Filipek zjada wszystko ze smakiem, a ja jestem zadowolona i szczęśliwa, że jemu smakuje. Dania mają bardzo oryginalne smaki i połączenia, dzięki czemu nasze dzieci mogą mieć bogatą i urozmaiconą dietę we wszystkie potrzebne im składniki odżywcze. Dla mojego synka jest to ogromnie ważne, bo rośnie w zastraszającym tempie i musimy przykładać szczególną uwagę do tego co zajada. Zdecydowanie najbardziej smakują mu jabłka i banany z biszkoptami.














Zapraszam serdecznie wszystkich rodziców do wzięcia udziału w KONKURSIE :)






Regulamin konkursu:

Zadaniem Uczestników Konkursu jest opublikowanie w czasie trwania Konkursu zdjęcia dziecka z ulubionym produktem HiPP Twojego Maluszka na moim profilu na Facebooku.  Kliknij tutaj ->Świat mimi

Konkurs trwa do 7 lutego 2015 r. do godz. 23:59

Po zakończeniu konkursu, wybiorę z Filipkiem zwycięzcę, a ktoś z Was dostanie paczuszkę pełną prezentów od HiPP :) 





Zachęcam również wszystkie mamy do zapisania się do Klubu Maluszka. Wiążę się to oczywiście z wieloma korzyściami. Korzystanie z porad ekspertów na forum, udział w czatach z lekarzami, dietetykami oraz prowadzenie rozmów z innymi rodzicami. Można również prowadzić swój album i pamiętnik oraz istnieje możliwość otrzymania upominków od HiPP. 
http://klubmaluszka.hipp.pl/




poniedziałek, 12 stycznia 2015

Szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko

Dziecko doskonale wyczuwa wszystkie nastroje swojej mamy. Zdenerwowanie, rozdrażnienie, smutek, lęk, strach, radość, czułość i odprężenie. To tylko mała garstka emocji,które na co dzień chłoną nasze maleństwa. 

Przyznam się bez bicia, że na początku mojej przygody z macierzyństwem popadłam w pułapkę, którą nazywam "ciągle jest coś do zrobienia". Wy też tak macie? Założę się, że większość z Was to przeżyła. Od pół roku nie potrafię usiedzieć 5 min na miejscu, bo ciągle mam wrażenie, że muszę jeszcze coś ogarnąć. A to pozmywam naczynia, zrobię pranie, wyprasuje to co wyprałam, zrobię obiad itd… Ta lista nie ma końca. Moje dziecko grzecznie sobie śpi i mam święty spokój. Zamiast w tym czasie odpocząć, zrelaksować się i wreszcie zrobić coś dla siebie, to ganiam po domu z mopem jak wariatka tak jakby mi ktoś zaraz miał za to dać medal. Od dwóch tygodni staram się leczyć z moich stanów nadmiernego perfekcjonizmu. Sprzątanie nie zając i nie ucieknie, więc staram się w czasie kiedy mam wolną chwilę, zrobić coś dla siebie. Relaksująca kąpiel, książka, pisanie posta, dobra kawka i nic mi więcej nie trzeba…   

Nie popełnijcie tego błędu co ja i nie dajcie się zwariować. Na początku jeszcze miałam dość sił i energii, żeby zapanować nad chaosem, który zaczyna panować w domu, wraz z pojawieniem się dziecka. Po pewnym czasie poczułam, że jestem wymordowana, sfrustrowana, nerwowa i zgorzkniała. A przecież dziecko jest szczęśliwe wtedy, gdy jego mama jest szczęśliwa. Idąc dalej takim tokiem rozumowania polecam wszystkim mamom, żeby zatrzymały się na chwilę i pomyślały troszkę o sobie. O tym co sprawiało Wam największą frajdę przed pojawieniem się dziecka. Co najbardziej Was relaksuje i odpręża. I róbcie to. Nie miejcie wyrzutów sumienia tak jak ja na początku, że jak nie wyprasujecie raz ubranek maleństwa to świat się zawali :)






sobota, 10 stycznia 2015

Kiedy zaprzestać karmienia piersią ?

Kiedy byłam jeszcze nastolatką, która nie miała zbyt dużego pojęcia o macierzyństwie, zakładałam, że nigdy nie będę karmić piersią. Lubiłam być niezależna i sądziłam, że to w dużym stopniu ograniczy moją wolność. Poza tym co to za przyjemność, gdy twoje dziecko płacze z głodu w miejscu publicznym i jesteś zmuszona paradować z gołym biustem przed ludźmi których widzisz pierwszy raz w życiu. Kolejny dylemat zakrawał o seksualność. Do tej pory piersi kojarzyły mi sie tylko i wyłącznie z terenem zarezerwowanym dla nieco starszych panów :) 


Zmieniłam jednak zdanie w momencie, kiedy dowiedziałam się, że zostanę mamą. Obstawałam jednak przy tym, że będę karmić Filipka tylko przez pierwsze pół roku, bo w tym okresie maleństwo może przyjmować tylko pokarmy płynne. Mój synek w grudniu skończył 6 miesięcy a my karmimy sie dalej.

Co sprawia, że matkom tak ciężko jest przestać karmić piersią? 
Przede wszystkim więź z dzieckiem, która wytwarza się wokół całego tego rytuału jest niesamowita. Nawet nie wiem, jak mam ta chwilę opisać. Zamykamy się na 10 minut z Filipkiem w naszym własnym świecie i jest to chwila tylko i wyłącznie dla nas. Czas leci nieubłaganie, z mojego maleństwa, Filipek szybko zmienił się w chłopczyka, który już w niczym nie przypomina noworodka. Trudno jest się pogodzić z tak szybkim przemijaniem i jestem pewna, że większość mam ma ten sam problem. Drugim pozytywnym aspektem jest na pewno wygoda. Dużo łatwiej jest mi nakarmić dziecko w nocy jeśli nie muszę wstawać i się wybudzać poprzez przygotowywanie butelki z mlekiem.

Zdarza się jednak, że dziecko ma cztery lata, bądź więcej, a matka dalej karmi swojego skarba. Taką sytuacje zdecydowanie uważam za patologię. Około drugiego roku życia dziecko powinno stawać się coraz bardziej niezależne od matki. Około 6 miesiąca życia malucha zaczynają rosnąć mu zęby i wprowadzamy mu nowe pokarmy. Jest to sygnał do tego, aby coraz większą uwagę przywiązywać do posiłków stałych i odchodzić stopniowo od karmienia piersią. 

Mam nadzieję, że uda mi się karmić Filipcia do ukończenia przez niego pierwszego roku życia. Potem mam zamiar, powoli zacząć go odstawiać. A jak będzie w rzeczywistości to się okaże za jakiś czas. Ideałem by było jakby sam zechciał zrezygnować z dalszego cycania w odpowiednim momencie. 






piątek, 9 stycznia 2015

Kiedy mężczyzna zaczyna czuć się ojcem?

Kobieta nosząc dziecko przez 9 miesięcy w brzuszku ma niesamowitą okazję zapoznać się ze swoim maleństwem, zanim przyjdzie na świat. Oczywiście nie od samego początku. Ja zdałam sobie sprawę,  że naprawdę kocham mojego brzdąca dopiero wtedy, gdy poczułam pierwsze ruchy. Pamiętam to jak dziś. Był 1 stycznia 2013 roku, byłam dokładnie w 16 tygodniu ciąży i nagle w moim brzuchu zaczął delikatnie poruszać się malutki motylek. To było niesamowite uczucie. Dopiero wtedy namacalnie mogłam stwierdzić, że w moim ciele rośnie mały kosmita, który potrzebuje miłości i bliskości. Hormony również pomagały mi w wejściu w rolę matki zanim tak naprawdę się nią stałam. 

A w jaki sposób tą więź mogą poczuć mężczyźni? No właśnie, i tu się rodzi problem. Nie każdy tatuś uważa, że powinien zaznajamiać się z kimś kogo jeszcze nie widzi i nie czuje. Mężczyźni zdecydowanie rzadziej okazują uczucia względem nienarodzonego dziecka. Uważam jednak, że nie powinniśmy tego przyjmować jako coś normalnego. Rozumiem, że jest im trudniej poczuć emocje i je zrozumieć, ale czy nie jest warto się chociaż trochę postarać? Nawiązanie więzi emocjonalnej z owocem naszej miłości procentuje potem w relacjach z dzieckiem, gdy jest ono już na świecie. 

Ja miałam to szczęście, że trafiłam na partnera, który zarówno mnie, jak i Filipkowi okazywał czułość i bliskość przez cały okres trwania ciąży. Wsparcie i pomoc jaką otrzymałam w tym czasie jest wręcz nie do opisania. Doceniam to i widzę, że jak się tylko czegoś bardzo chce i pragnie to można to osiągnąć bez najmniejszych problemów, a rezultaty widać na załączonym obrazku.  
To zdjęcie, aż kipi miłością :)





czwartek, 8 stycznia 2015

Dieta mamy karmiącej - nie dajmy się zwariować

Jak dziś pamiętam dzień, gdy wróciłam z Filipkiem do domu ze szpitala. Nawał pokarmu przyszedł po dwóch dniach i od tej pory karmiłam mojego żabka tylko i wyłącznie piersią. Nagle jednak zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem co ja będę jeść. Wszystkie produkty, które są do kupienia w sklepach zawierają emulgatory, a owoce i warzywa są na pewno pryskane. 

Drugim problemem było sprawdzenie czy dany produkt nie zaszkodzi albo nie uczuli mojego synka. Pierwszy miesiąc życia Filipka spędziłam na sprawdzaniu w internecie z telefonem w ręku co mogę jeść jako mama karmiąca, a czego powinnam się wystrzegać. Moja mama i babcia były w szoku co ja robię. Dawniej kobiety karmiące jadły wszystko i nic się tym dzieciom złego nie działo. Radziły mi żebym przestała świrować, bo jeśli moja dieta nie będzie bogata we wszystkie potrzebne składniki to stracę pokarm i tyle będzie z moich marzeń o karmieniu synka. Oczywiście ja byłam mądrzejsza i nikogo nie słuchałam. 

Pokarmu na szczęście nie straciłam, ale teraz wiem, że moja dieta była zbyt uboga. No cóż, jak każdy, uczę się na błędach. Dzięki temu, że nabrałam doświadczenia mogę jedynie poradzić innym matkom, które na początku swojego zaznajamiania się z nową rolą mają podobne rozterki. Jedzcie wszystko to co zdrowe z pominięciem grzybów, ostrych potraw i produktów mocno wzdymających. Obserwujcie uważnie reakcje dziecka na nowe produkty, które wprowadzacie do swojej diety, ale nie dajcie się zwariować.

Teraz, gdy Filipek ma ponad pół roku jem wszystko oprócz grzybów, grochu i kapusty, ale po prostu tych rzeczy nie lubię :)







środa, 7 stycznia 2015

Nowe umiejętności Filipka

Filipek jest dzieckiem dość opornym jeśli chodzi o zdobywanie nowych umiejętności ruchowych. Należy bardziej do typu intelektualisty, a nie sportowca. Wczoraj jednak czymś mnie bardzo zaskoczył. Wieczorkiem czytałam bajeczkę, a Filipek leżał grzecznie koło mnie na łóżku, aż tu nagle sam, bez niczyjej pomocy przewrócił się z pleców na brzuszek. Już myślałam, że nigdy to nie nastąpi. W jego wieku większość dzieci opanowuje tą umiejętność dużo, dużo wcześniej. Martwiłam się, że mój synek jest taki leniwy i oporny, ale całe szczęście to już jest za nami. Dzisiaj Filipek udoskonalał nowo poznane przewroty i muszę przyznać, że bardzo mu się to spodobało. Niesamowite jest obserwować jak twoje dziecko nagle zaczyna robić coś co jeszcze 5 minut wcześniej sprawiało mu wiele trudności. 






poniedziałek, 5 stycznia 2015

Czekoladowe brownie

Wczoraj wpadła do mnie przyjaciółka na ploteczki. Musiałam na szybko przygotować coś pysznego, więc sięgnęłam po przepis który zajmuje mi naprawdę bardzo mało czasu, a jest nieziemsko pyszny. Czekoladowe brownie jest idealnym pomysłem na każdą okazję :) 




Składniki:

200 g gorzkiej czekolady
280 g masła
250 g drobnego cukru
75 g mąki
3 jaja
1/2 szklanki wody
70 g orzechów włoskich

Jak to zrobić:

Do małego rondelka wlej wodę i gotuj na małym ogniu, następnie wsyp cukier i czekaj, aż się rozpuści. Dodaj do tego czekoladę połamaną na drobne kawałki i masło. Gdy całość się rozpuści, zdejmij z ognia. 

Wymieszaj mąkę i jajka. Następnie powoli dolewaj syrop czekoladowy, a na koniec dodaj orzechy i całość znów wymieszaj. 

Całość przelej do formy na tartę i piecz przez 25 minut w temperaturze 180 stopni. 




Smacznego :)






sobota, 3 stycznia 2015

Mądre odchudzanie

Media coraz częściej kreują model kobiety idealnej, który dla większości dziewczyn jest nieosiągalny. Młode kobiety wpadają w coraz większą pułapkę jaką jest nadmierne dbanie o swój wygląd. Codziennie stykamy się w różnego rodzaju środkach przekazu z obrazem przedstawicielek płci pięknej, które są nienagannie wymalowane, nie mają grama tłuszcza a ich ciało jest po prostu boskie. 

Ja również wpadałam w tą pułapkę. Chciałam wyglądać jak one, ale robiłam to w bardzo nieodpowiedzialny sposób. Jeszcze kilka lat temu przed imprezą sylwestrową potrafiłam nie jeść przez 3 tygodnie, żeby tylko zmieścić się w swoją ulubioną sukienkę. A co było po zabawie? Efekt jojo, czyli przybierałam na masie dwa razy tyle ile udało mi się wcześniej schudnąć. Za ćwiczeniami fizycznymi nigdy nie przepadłam, więc głodzenie się było jedynym sposobem na chociaż chwilowe osiągnięcie wymarzonej figury. 

Przez całą ciążę przytyłam 35 kg. Był to nie tylko wielki szok dla mojego ciała, ale również dla mnie. Z dnia na dzień patrzyłam jak staję się coraz mniej atrakcyjna. Wylałam chyba przez to morze łez. Ale czy było o co płakać? Teraz mam już zupełnie inny ogląd na mnie i swoje życie. Wiadomo, że chciałabym być szczupła jak większość modelek, ale nie jest to już moim priorytetem. 

Dwa miesiące po porodzie ważyłam już 20 kg mniej. Ale waga stanęła w miejscu i nie ani drgnie. Odżywiam się oczywiście zdrowo. Próbowałam chodzić na siłownię, ale przy tak małym dziecku jest to niewykonalne. Próbowałam ćwiczyć w domu, ale również ciężko jest mi się zmotywować. Najlepszym koniem napędowym jest mój synek, więc połączyłam przyjemne z pożytecznym i tak oto codziennie wychodzimy na spacer. W parku wrzucam na drugi bieg i biegam z wózkiem. Może i wyglądam jak wariatka, ale kto by się tym przejmował. Po takiej przebieżce jestem zrelaksowana i odprężona,a Filipek w tym czasie śpi sobie grzecznie w wózeczku. Wilk syty i owca cała :) A kilogramy lecą w dół...





czwartek, 1 stycznia 2015

Sylwester inaczej

Wczorajszy sylwester spędziłam inaczej niż miałam to w zwyczaju do tej pory. Nie było imprezy, nie było strojenia się i nic z tych rzeczy. Były za to piżamkowe stroje, szampan Picolo i rodzinna atmosfera. I jak mam być szczera to był chyba najlepszy sylwester w moim życiu. Spędzony był w gronie najbliższych mi osób i było rewelacyjnie. Śmialiśmy się, oglądaliśmy sztuczne ognie i nic więcej mi do szczęścia nie było potrzebne :) Filipek też chyba poczuł ten imprezowy nastrój, bo padł dopiero po 23 w nocy.