piątek, 28 marca 2014

28 tc

28 tydzień ciąży


Wczorajszy dzień mogę śmiało uznać za jeden z najbardziej stresujących i przerażających doświadczeń mojej ciąży. Zaczęło się wszystko od tego, że rano zaraz po obudzeniu zauważyłam, że mój brzuch jest twardy jak skała. Dużo czytam różnych artykułów na temat ciąży i wiem, że taki objaw może oznaczać zbliżający się poród, a przecież jestem w 28 tygodniu a nie 38 więc nie byłam jeszcze przygotowana na tego typu niespodzianki. Pomimo mojego przerażenia stwierdziłam, że nie będę panikować i zobaczę co będzie dalej...niestety było coraz gorzej. 

Zaczęłam czuć się bardzo słabo oraz zaczął temu towarzyszyć ból przypominający pierwszą miesiączkę ( w moim przypadku bardzo silny). Sytuacja z minuty na minute stawała się coraz bardziej poważna. Postanowiliśmy zadzwonić do lekarza, który prowadzi moją ciążę. Pierwsze co usłyszałam od niego po podaniu przeze mnie wszystkich objawów było to, iż w trybie natychmiastowym mam się udać do szpitala. Słysząc jego słowa zrobiło mi się jeszcze bardziej słabo, ale bez namysłu wsiadłam z moim narzeczonym do auta i pognaliśmy do szpitala. Droga dłużyła się, jak by nie miała końca. Na miejscu mój stres był już tak silny, że praktycznie wogóle nie docierały do mnie żadne bodźce z otaczającego mnie świata. W kółko myślałam tylko o tym, że to jeszcze za wcześnie, żeby Filip się urodził. Płuca takiego małego skarbka są w pełni wykształcone dopiero pod koniec ciąży, a nie zniosłabym widoku mojego małego dziubaska leżącego w inkubatorze, podłączonego do wielu maszyn:( Całe szczęście nie musieliśmy długo czekać na lekarza, który podszedł po dziesięciu minutach i zabrał mnie na badanie (mojemu Piotrkowi nie pozwolili iść ze mną ). Lekarz przeprowadził szereg badań, które robi się na każdej wizycie. Leżąc na łóżku, podczas gdy lekarz w ciszy i skupieniu robił mi USG, czekałam, aż się w końcu do mnie odezwie jakbym oczekiwała najważniejszego wyroku w moim życiu. Cały czas powtarzałam sobie w myślach najgorsze- ,,pewnie zaraz od niego usłyszę, że poród już się zaczął". Po badaniu lekarz oznajmił, że mam zagrożenie przedwczesnym porodem i jeśli ból mi nie przejdzie do wieczora to mamy się zgłosić do niego i przyjmie mnie na oddział. Masakra... Z jednej strony się uspokoiłam, że jeszcze nie rodzę a z drugiej miałam świadomość, że właściwie w każdej chwili istnieje takie zagrożenie. Wykupiliśmy w aptece przepisane mi leki na podtrzymanie ciąży i pojechaliśmy do domu czekać na to co będzie dalej. 

Wieczorem udaliśmy się na kolejną wizytę do gabinetu mojego lekarza, by sprawdzić czy jest jakaś poprawa. Okazało się, że najgorsze już minęło i nie jest tak bardzo źle jakby się mogło zdawać na początku, jednakże zagrożenie w dalszym ciągu jest realne i zalecił mi leżenie. Mam zakaz sprzątania, prowadzenia auta, spacerów, chodzenia na uczelnie i praktycznie wszystkiego co może mi sprawić jakikolwiek wysiłek. Jedynym pozytywnym aspektem tej całej sytuacji jest to, że teraz mamy Filipka pod ścisłą kontrolą. Jeśli nic się nie wydarzy niepokojącego to kolejna wizyta jest za tydzień.

3 komentarze:

  1. Mam nadzieje, że wszystko skończy się szczęśliwie. Słuchaj zaleceń lekarza i odpoczywaj.

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, na pewno wszystko będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że jest już w porządku. To leż odpoczywaj i pachnij :)
    Buźka :*

    czekamynacud.blog.pl

    OdpowiedzUsuń